środa, 11 października 2017

Jakub Ćwiek "Drobinki Nieśmiertelności" - Recenzja

Jakub Ćwiek należy do tych pisarzy, których rzadko opuszcza wena. Kolejne wychodzące spod jego klawiatury książki pojawiają się na księgarskich półkach z podziwu godną regularnością. W tym momencie zasadne byłoby pytanie o ich jakość, ale, o dziwo, zazwyczaj nie ma z tym najmniejszego problemu – większość zbiera dobre recenzje i zyskuje uznanie fanów, choć znajdą się i tacy, którzy zarzucają Ćwiekowi grafomanię, jednak ich głosów jest zdecydowanie mniej. Do tej pory kojarzony był przede wszystkim z szeroko pojętą fantastyką i to w jej ramach najczęściej operował. Nadszedł jednak czas, by spróbować sił poza sprawdzonym nurtem. Drobinki nieśmiertelności to zbiór opowiadań, który zabiera czytelnika prosto do Ameryki i przedstawia jej sentymentalne oblicze. 

Ćwiek porusza na łamach tej antologii kilka ciekawych tematów o bardzo szerokiej rozpiętości. Tytułowy tekst traktuje o historii pewnych schodów, które są przymierzane do roli w filmie. Dumni Amerykanie dotyczą rasizmu, a Uśmiech mówi o specyfice życia kierowcy ciężarówki i sposobach radzenia sobie ze stratą. W Balladzie o wszystkim autor odchodzi z kolei od współczesności, by w formie westernu zaprezentować garść przemyśleń na temat przemijania. Próbuje swoich sił także w krótkim tekście kryminalnym oraz stara się przedstawić czytelnikowi świat widziany oczami osoby cierpiącej na depresję. 

Duża część opowiadań zawartych w najnowszym zbiorze Jakuba Ćwieka jest praktycznie pozbawiona pierwiastka akcji. Dominuje proza bardziej refleksyjna, jakże inna od tej, z którą zazwyczaj jest kojarzony. Ten manewr bardzo dobrze sprawdził się w tytułowym tekście. Drobinki nieśmiertelności czarują gawędziarskim stylem i sentymentalnym klimatem. Ponadto, dzięki zastosowaniu szkatułkowej struktury, czytelnik cały czas jest zainteresowany kierunkiem, w jakim zmierza fabuła. Kolejnym udanym opowiadaniem utrzymanym w spokojnym tonie jest Psikus. Tutaj Ćwiek mówi o rejestrze przestępców seksualnych i pokazuje, w jaki sposób ten ogólnodostępny dokument może wpływać na życie zwykłych ludzi. W Stanach nie zawsze możesz żyć po swojemu – nawet jeśli jesteś odludkiem, są momenty, kiedy musisz się zsocjalizować, w innym przypadku ktoś może źle zinterpretować twój styl bycia, a owa błędna diagnoza łatwo wpędza człowieka w tarapaty. 

Nie wszystkie z tych refleksyjnych opowiadań wyszły jednak Ćwiekowi równie dobrze. Kilka z nich jest zwyczajnie banalnych i nieprzekonujących. Z pewnością do tej grupy można zaliczyć Ulubioną miejscówkę Bonobo Jonesa. Przedstawiona w nim przyziemność zamienia się niestety w nijakość, a opowieść o przydrożnym barze, w którym stołuje się tytułowy pan Jones, zwyczajnie nudzi. Podobnie rzecz ma się ze Świętym. Tutaj uwagę zwraca zwłaszcza końcówka, która może i jest zaskakująca, jednak wydaje się bardzo daleka od dobrze wykreowanej na początku tekstu szarej codzienności.

Znajdziemy w Drobinkach nieśmiertelności także kilka opowiadań, w których autor stara się  łączyć refleksyjność z akcją. Ćwiek, jak wiadomo, dobrze czuje się w sensacyjnych klimatach, a tutaj zdarza mu się umiejętnie czerpać z tego talentu. Najlepiej widać to chyba w Balladzie o wszystkim. W westernowej otoczce autor serwuje nam opowieść o ściganych listem gończym bandytach, którzy wymykając się ręce sprawiedliwości, ponieśli nieliche straty. Świadomość nieuchronnego końca jest dla nich dobrym momentem, by zastanowić się nad tym, czy śmierć da się oszukać i jak daleko sięga nadzieja. Ćwiekowi bardzo blisko tu do fantastyki, ale ostatecznie pozostaje po stronie realności, a opowiadanie czaruje ostatecznym wydźwiękiem. Z kolei Przy samej ziemi, jeden z bardziej udanych tekstów w zbiorze, prezentuje frapującą zagadką kryminalną, ale porusza też inny temat – jak daleko można posunąć się, by zapewnić dobrobyt swojej rodzinie? Czy cel uświęca środki? Ćwiekowi udało się pokazać wpływ efektów wyborów życiowych na relacje rodzinne – zrobił to przekonująco i nienachalnie, udanie łącząc te motywy z warstwą kryminalną. Jednak najlepszym przykładem scalenia intensywnej akcji i głębszego przekazu są chyba Dumni Amerykanie. Tutaj, obok zaskakującej przewrotności, mamy też ciekawe spojrzenie na problem rasizmu. Wraz z rozwojem akcji czytelnik dochodzi zaś do wniosku, że stereotypy mogą być bardzo mylące i czasem lepiej nie oceniać danej sytuacji zbyt szybko. 

Drobinki nieśmiertelności, jak wiele innych zbiorów opowiadań, cechuje to, że teksty nie trzymają równego poziomu. Obok tych bardzo dobrych, potrafiących zaintrygować świetnym pomysłem i wykonaniem, znajdziemy też kilka takich, które są jedynie wypełniaczami. Wydaje się, że więcej tutaj jednak opowiadań dobrych, dzięki czemu ten flirt Jakuba Ćwieka z prozą mainstreamową można w ostatecznym rozrachunku uznać za całkiem udany. Mam nadzieję, że autor nie zrezygnuje z kolejnych prób wyjścia ze swojego standardowego literackiego poletka, bo Drobinki nieśmiertelności okazały się eksperymentem przeprowadzonym w przekonującym stylu. 

Tytuł: Drobinki nieśmiertelności
Autor: Jakub Ćwiek
Wydawca: SQN
Data wydania: wrzesień 2017
Liczba stron: 320
ISBN: 978-83-6583-616-8

(Recenzja powstała dzięki współpracy z serwisem Szortal i na nim była pierwotnie publikowana - KLIK)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz